Strona:PL Tegner - Frytjof.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nikt o sąd go nie obwini,
Tak wszędy prawdą jaśnieje;
Rzekłbyś: w Pamięci-Świątyni
Opowiada Saga dzieje!

Potem mówił, jak nad wody
Czarami Helga wyzwane,
Wiodły bój z nim dziworody,
I zostały pokonane.
Wesoło męże słuchali,
Angantyr słuchał z uśmiechem;
I gdy skończył, oklask w sali
Głośnym się rozpłynął echem.

A gdy mówić jął z koleje
O drogiej swojej królewnie,
Jak jest piękną, i jak rzewnie
Po nim łzy w świątyni leje:
Wszystkie dziewczęta westchnęły,
Spłomieniwszy ogniem lice;
Jakże chętnieby ścisnęły
Wierną kochanka prawicę!

Nakoniec młodzian dostojnie
Zwraca rzecz ku głównej sprawie;
Słucha mowy Jarł spokojnie
I odrzecze mu łaskawie;
»Jarzmem nikt nas nie obciążył —
Wolnym ja — i lud mój wolny;
Jeśli kiedy tu zastolny
Ku czci Bela kubek krążył:

Niebył to dowód dannictwa,
Lecz znak, żeśmy go kochali;
Praw zaś i orędownictwa
Jego, nigdyśmy nie znali!