Strona:PL Tegner - Frytjof.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Po śmierci obaj — tam w górze —
Społem z sobą będziem żyli:
Ty Walhallę jutro może,
A ja ujrzę w tejże chwili.« —

Frytjof wznosi miecz, w pierś mierzy.
Ma ostatni zadać cios;
Berserk nieruchomy leży,
Jakby żywcem w ziemię wrosł.
Przed tak wielką Wódz dzielnością
Tłumi wszelką myśl o boju:
Wznosi wroga z uprzejmością,
Dłoń podaje w znak pokoju.

Aż i Halwar trzciną białą
Wstrząsa, woła: »Kończcie zwadę!
Bój się z wielką odbył chwałą,
Ale przerwał nam biesiadę;
Na srebrnych blatach jedzenie:
Ryby, mięsa, stygną w sali;
Hejże do nas! niech pragnienie
Darmo gardła mi nie pali!« —

Pojednani dwaj rycerze
Wchodzą w świetny Jarła dom;
Wódz tu pierwszy raz postrzeże
Niewidzianych rzeczy tłum.
Nie z sosnowych desek kraty
Zdobią sali nagie ściany;
Lecz rząd skór złocistych, w kwiaty
I w jagody haftowany.

Blask wesoły z ponad płyty
Nie wznosi się w środku sali;
Piękny komin lśni w oddali
Z bryły marmuru wybity.