Strona:PL Tegner - Frytjof.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Mistrz na niej cuda wydłócił niebieskie;
Tak, lecz pamiętaj, że, największym cudem
Wierność kobieca. Jak ślicznie manela
Przypada do twej białej, śnieżnej ręki!
Zdaje się — świetlik obwija liliję. —
Zegnaj — bądź zdrowa — Narzeczona moja!
Kilka przeminie miesięcy — a wszystko
Zmieni się dla nas! Bądź zdrowa! Bądź zdrowa.

Ingeborga.
Jak wesół, śmiały, jak pełen nadziei!
Ostrze dzielnego miecza on przykłada
Do piersi Norny, i woła: »na ustęp!«
Biedny Frytjofie! nie ustąpi Norna,
Pójdzie na przebój, szydząc z twego miecza!
Mało znasz jescze brata mego Helga!
Twoja otwarta dusza nie pojmuje
Złowiesczej głębi skrytego umysłu,
Ani rozumie, co znaczy nienawiść,
W sercu zawistnem w płomień rozżarzona!
Puści on raczej na los swą koronę,
Odda swe życie — mnie krwawą poświęci
Na Odynowym ołtarzu — lub wyda
Za starca Rynga, z którym toczy wojnę,
Niźli za ciebie niesczęśliwy bondzie! —
Gdzie spójrzę, wszędy nadzieje me stradam! —
Lecz tyś wesoły: dzięki Niebu składam!
Ból niech wyłącznie serce me osiędzie,
Byleby ciebie strzegli bogi wszędzie!
Ja liczyć będę ciąg krwawych miesięcy
Na tej maneli — ty się niechciej smucić!
Za dwa... za cztery... za sześć możesz wrócić,
Lecz Ingeborgi swej nie ujrzysz więcej!