Strona:PL Tarnowski-Szkice helweckie i Talia.djvu/031

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

                              Aż nagle u szczytu [1]
Najwyższej góry szumi chaos piany,
I z rozdartego skałami błękitu
Źródło w dół pędzi – jako płaszcz stargany,
Co talia z Melpomeną zszarpały w łachmany
Srebrne. – Tyle w nich smutku i wesela
W dysonans łączy się, i wraz rozdziela!...
Pędzi zygzakiem, skacze na otchłanie,
Szumi, grzmi, dyszy, gra, jęczy i śpiewa….
Nad nim zielony feston drzew powiewa
Schylony w przepaść; z niego górskie łanie
Piją, i skubią we mchach niezabudki,
Smętne konwalie i łzawe stokrótki,
Aż wietrząc nozdrzem, błyskawic siostrzyce,
Sadzą nad kaskad szum, nikną wietrznice,
I błysną jeszcze smętnemi oczyma,
A potem – nie ma ich już… nie ma! nie ma!
Nikną w błękicie. Zdrój w jezioro spada,
Jak wiek po wieku, zygzakiem cudownym,
I dziewiętnaście zygzaków kaskada,
Jak dziewiętnaście wieków, swym wymownym
Szumem tam tworzy stopniowej piękności,
Że zda się słyszeć ich Przechód w ludzkości,
Aż grzmiąc w jeziorze nikną – jak w wieczności.
I na powietrznym moście, z szumu drżącym,
Stojąc patrzyłem na Alpy, jezioro,
I w piany, szałem pędzone kipiącym,
Rzuciłem różę…. Poszła tanem rwiącym,

  1. Wysokość z której spada Giessbach, dochodzi do około 1000 stóp.