Strona:PL Tadeusz Chrostowski-Parana.pdf/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

obraźni naszej zachodnia Europa kojarzy się z pojęciem ładu, porządku i ludzkiego traktowania maluczkich. Stosunki okrętowe w jaskrawej są z tem pojęciem sprzeczności. Jadąc w r. 1910 na okręcie „Columbia“, miałem sposobność zaznajomić się z wszelkiemi historyjkami okrętowemi, gdyż na okręcie nikt z załogi nie umiał się porozumieć z emigrantami i z konieczności musiałem służyć za tłumacza.
Powodem drobnych zajść były zawsze: brudy, brutalne obejście się załogi, ciasnota pomieszczenia i klasyczne jadło o wyglądzie i smaku pomyj, bardzo, jak sądzę, odpowiednie dla nierogacizny. A jednakże lwią część zarobku statkom osobowym dają właśnie ci, tak pomiatani przez załogę, podpokładowcy. Na pasażerach I-ej i II-ej klasy, z powodu wielkich kosztów utrzymania, kompanje okrętowe mało zarabiają, czasami nawet zmuszone są dopłacać.
Pewnego poranku poruszyło się wszystko. Na twarzach widać ciekawość i ożywienie, podnoszą się do oczu lunety i lornetki.
— Co się stało?
— Okręt!
Rzeczywiście na krańcu widnokręgu ukazał się parowiec, lecz jakiś nieczuły: nietylko nie wywiesił flagi, lecz nawet powiewanie chustkami zostawił bez odpowiedzi.