jedynych pism polskich w Paranie, czytanych obecnie, jak nigdy przedtem, przez kolonistów, obudzi podejrzliwość czytelników i ostudzi ofiarność.
Rzecz dziwna! wśród osadników nie zauważyłem tego podziału: ich zdrowy instynkt narodowy był daleko bardziej jasnowidzący, niż rzekome wyrobienie polityczne inteligencji. Do Moskala i do Prusaka odnosili się równie niechętnie; nikt absolutnie nie wierzył w przychylność dla sprawy polskiej tych dwóch zaciekłych wrogów polskości. Natomiast żaden z kolonistów nie wątpił, że Polska powstanie.
— Nie będzie już mówił kabukier:[1] „Polacco sem bandeira nâo vale nada“)[2] — radował się jeden z osadników, wypowiadając w ten sposób niezłomną wiarę w odzyskanie niepodległości dalekiej, w dzieciństwie opuszczonej ojczyzny i zaznaczając zarazem, jak wielką wagę miałoby istnienie państwowości polskiej dla rozrzuconych po całej kuli ziemskiej Polaków.
Projektowano wysyłać ochotników do kraju niewielkiemi partjami, co wszakże napotkało ogromne trudności, większość bowiem