Strona:PL Tadeusz Chrostowski-Parana.pdf/233

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Po odejściu kabokli postawiłem na ognisku fiżon i ruszyłem na oględziny nowych swych posiadłości. Niedaleko od rzeki znajdowały się dwa jeziorka. Jedno z nich było w połowie pokryte kwitnącemi roślinami wodnemi i z pewnej odległości robiło wrażenie ślicznej, usypanej kwieciem darninowej łączki. Widniały na niej smukłe postacie białych czapli królewskich (Ardea egretta) oraz można było dostrzec podobne z wyglądu, lecz o połowę mniejsze małe czaple białe (Leucophoyx candidissima); pośrodku kroczyły poważnie, zatrzymując się co chwila i bacznie obserwując horyzont, bociany brazylijskie (Jabiru mycteria), wreszcie z pośpiechem i zapałem pracowało stadko kaczek (Mareca sibilatrix), zanurzając co chwila głowy, by przeszperać dziobami korzonki roślin wodnych i pochwycić znajdujące się tam żyjątka.
Całą przestrzeń między jeziorkami i rzeką wypełniały trzcina i osoka: przeważały tu dwa gatunki taquary — zwykła mocno rozgałęziona Bambusa fortunata i kolczasta Bambusa spinosa. Posiadały one własnych mieszkańców pierzastych: zawzięcie opukiwał tu łodygi malutki dzięciołek Picumnus temmincki, wydzwaniając co chwila swą zwrotkę nader pięknym głosem niezwykłym wśród dzięciołów, posiadających naogół głosy krzykliwe i ostre. Jak dalece dzięciołek ów bywa pochłonięty