Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Pijane dziecko we mgle.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ziennego. Między procesem o wymordowanie całej rodziny a sprawą o kradzież z włamaniem, ustawa każę im się zastanawiać nad okaleczeniem powieści czy feljetonu, nad znaczeniem opuszczonych kilku zdań, zniekształceniem żartu, wpisaniem paru słów; każe im rozważać, w jakim stopniu dany utwór od tego ucierpiał, jaką szkodę moralną poniósł autor... Czyż można się dziwić, że „kapelan więzienny“ ze zniecierpliwieniem będzie słuchał tych dziecinnych dlań sporów, i odetchnie z zadowoleniem, skoro, pozbywszy się byle jak z wokandy uprzykrzonego literata, przejdzie do następnego procesu o jakieś smaczne włamanie lub pokrajanie na kawałki własnej ciotki? „To są przynajmniej rzeczy jasne, pozytywne“, myśli sobie z satysfakcją sędzia; ma wrażenie, że oddycha czystszą atmosferą.
Czuć to poniekąd już w samej redakcji ustawy o prawie autorskiem, mimo jej postępowości. I na niej odbijają się te narowy myślenia. Budowana przez analogję z prawem rzeczowem, bardzo wyraźna gdy chodzi o grube naruszenie własności, jak np. nadbijanie egzemplarzy lub przywłaszczenie sobie autorstwa, staje się znacznie miększa i mniej jasna, gdy chodzi o rzeczy najistotniejsze dla artysty. Gdyby redaktor wydrukował cudzy feljeton i podpisał go swojem nazwiskiem, siedziałby rok w kozie; podczas gdy zniekształciwszy tenże feljeton i zostawiwszy