Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Pijane dziecko we mgle.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Uznając winę oskarżonego, Sąd zwraca w swoim wyroku uwagę, że autor może krzywdy swojej dochodzić, ale w drodze — cywilnej. Wiemy, co to znaczy. To znaczy pieniać się przez parę lat po instancjach, apelacjach i kasacjach, wysłuchiwać nowych krętactw i sofizmatów, impertynenckich mów adwokata strony przeciwnej mówiącego o literaturze jak rzeźnik, aby wkońcu wygrać sprawę, uzyskując wyrok, z ktérego śmieje się przestępca. Bo tu nie chodzi o pokutne, o zwrot szkód i strat; tu chodzi o samą zasadę, o to, aby pogwałcenie praw autorskich było uznane za występek, aby było napiętnowane karnie. Inaczej ochrona prawa autorskiego staje się tą samą fikcją, jaką jest u nas ochrona czci obywatela. Ledwie urodzona, ustawa o prawie autorskiem staje się martwą, staje się pośmiewiskiem. Ogłoszono tem w Polsce, że każdemu wolno jest ile tylko chce gwałcić prawo autora, ściągać jego utwór, kaleczyć go, przeinaczać, i dawać pod nim pełny podpis pisarza, byle tylko sąd mógł przyjąć, że przestępca uczynił to „dla celów ubocznych“, a nie celem zrobienia przykrości poszkodowanemu! Trudno, jesteśmy państwem młodem, żyjemy jeszcze w chaosie. Na papierze wszystko mamy najdoskonalsze, prosto z igły, postępowość naszych ustaw imponuje cudzoziemcom, za naszą ustawę o prawie autorskiem komplementowano nas na kongresie, ale, jak się okazuje, w praktyce to nie