Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Pijane dziecko we mgle.djvu/223

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Trzeba oddać sprawiedliwość przeciwnikom, że stawali wybornie; a niewinność tego pojedynku nie zmniejsza w niczem ich zasługi, ponieważ nie mogli wiedzieć o niczem. Nawet, po pierwszym strzale jeden z nich, doświadczeńszy, zwrócił uwagę, że pistolet coś nie szarpie i chciał interpelować „prowadzącego walkę“. Ale trafił nie na byle kogo. Mieliśmy w naszem kółku złotego młodzieńca, b. austrjackiego oficera ułanów, który za jakieś młodzieńcze lekkomyślności był „zdyskwalifikowany“, ale znał się doskonale na technice honoru i jego spraw. Jak często się dzieje, miły ten i poczciwy chłopiec przystał do artystów, mających swobodniejsze pojęcia o świecie, i stał się w ich gronie wyrocznią w rzeczach honoru. Ten właśnie „prowadził walkę“. Trzeba było widzieć jak huknął na niewczesnego sceptyka, jak go steroryzował zabraniając się odzywać słowem i nie zostawiając mu ani chwili czasu na niedyskretne wątpliwości. Patrzałem na niego z admiracją i myślałem sobie, że temu człowiekowi powierzyłbym w danym razie mój honor bez wahania.
Ale, mówiąc poważnie: kto wie, czy szersze zastosowanie tej metody pojedynkowej (coś nakształt słynnej niedźwiedziej skóry Wojskiego z Pana Tadeusza) nie byłoby tu najskuteczniejszem antydotum?
Pojedynki umarłyby łagodną śmiercią...