Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Pijane dziecko we mgle.djvu/199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nemi uczuciami, próbować ich siły i szczerości, rozkładać je odczynnikiem śmiechu, prowokować obłudne oburzenia, demaskujące dyskusje, wpuszczać powietrze, ośmielać do myślenia, iżby, pośród walących się bałwanów, zostało to, co naprawdę jest szanowne, oto zadanie, które chciałbym spełniać wedle sił moich.
Mógłbym pani, pani Izo, pokazać dziesiątki listów bezimiennych — więc szczerych — dziękujących mi za tę robotę, która, wedle pani, wywołuje u czytelników „odrazę i obrzydzenie do drukowanego słowa“. W tej chwili właśnie poczta przynosi mi nowy taki list. Wyjmuję zeń parę zdań; daję słowo, że nie cytuję ich aby się chwalić, tylko dlatego, że pani na czytelników się powołuje. Oto głos czytelnika:
...Nareszcie znalazł się w Polsce człowiek, który... etc. Pańska obrazoburcza potrzeba niweczenia szanownych piedestałów, pańska wiecznie żywa gotowość służenia prawdzie, bezinteresownie, porywczo, po rycersku, odruchowa nienawiść do wszelkiego zakłamania, szerokość horyzontów niezaciemniona żadnym przesądem, wreszcie pańska młodzieńcza odwaga cywilna w kraju Tartufów literackich i zasuszonych wielbicieli autorytetów jest czemś tak wyjątkowem i tak rewelacyjnem etc. etc.
Niech pani powie szczerze, pani Iziu, czy do współpracowników Kuriera Warszawskiego dużo przychodzi takich listów?
A teraz, kiedyśmy się już pogodzili — bo pogodziliśmy się, prawda? — opowiem pani jeszcze jedną autentyczną historję, którą przed paroma