Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Pijane dziecko we mgle.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Kochana Irenka! Wczoraj były jej imieniny. Przykro mi, że nie wiedziałem, gdzie przesłać tej nieznajomej słowa miłych życzeń. Niech je przyjmie na tej drodze.
Były i wizyty. Pierwszą wizytą był młody człowiek, który wtargnął do mnie o godzinie jedenastej rano, w chwili gdy rodziłem w mękach recenzję z Przedmieścia, i oświadczył mi, iż, pod wpływem mego feljetonu, przynosi mi swój utwór — nieduży, cztery stronice — i prosi o wskazanie, gdzie mógłby dostać za niego pieniądze, zaraz.
Młoda uczenica szkoły dziennikarskiej napisała list z żalami, że „między starszem a młodszem pokoleniem pisarzy istnieje chiński mur nie do przebicia“. Udzieliłem jej rozmowy z uwolnieniem od taksy.
To jest rezultat pierwszych dni. Notuję go z drobiazgową ścisłością, gdyż to jest pierwszy tego rodzaju a bezcenny dokument. Sądzę, że oznaczenie wrażliwości społecznej na piękno jest rzeczą conajmniej równie doniosłą, co oznaczenie procentu cukru u jakiegoś tam djabetyka.
Eksperyment mój był żywo komentowany. Oświetlono go fachowo z różnych stron. Ogólnie podnoszono brak poczucia humoru i niedostatek inwencji u naszego kupiectwa. W Ameryce (powiadał mi ktoś znający dobrze obie półkule), musiałby pan osobny hangar wybudować. Samych automobilów rozmaitej marki nadesłanoby