Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Pijane dziecko we mgle.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z zapałem prozelitów przejęła je nieco naiwnie, niezręcznie, jak mieszczuch który nie umie się obchodzić z fuzją myśliwską. I mogłoby łatwo być, że stąd — wbrew naturalnemu nieraz układowi stosunków — utrwalił się dogmat, że mężczyzna pod grozą dyshonoru nie może nic wziąć od kobiety. Ileż egzystencji złamał ten paragraf niepisanego kodeksu! Ileż widziałem tragedji młodych i ślicznych chłopców, którzy szli na dno lub kończyli samobójstwem, nie mogąc szukać ratunku na tej jedynej dla nich nieraz drodze. Pamiętam jednego takiego złotego młodzieńca: długów miał powyżej uszu, nie miał już skąd brać, pożyczał fraki od przyjaciół i sprzedawał je, doszedł wreszcie do tego że kradł pieniądze na balu dobroczynnym kupując kwiaty, kładąc na tacy pięć guldenów a biorąc sobie reszty niby z pięćdziesięciu. Złapano go na tem i w łeb sobie strzelił. Ileż kobiet byłoby poratowało tego ślicznego i miłego chłopca? Ale nie było sposobu, niewidzialna siła mówiła: „nie wolno“, ślepa technika życia łamała samo życie...
Znów będą krzyczeć na mnie że jestem niemoralny, że namawiam do brania pieniędzy od kobiet... Ja do niczego nie namawiam; mnie jest tylko żal patrzeć na ludzi gdy się kręcą w kołowrocie który ich miażdży, gdy męczą się i giną nieraz przez bałwochwalstwo jakiejś zabłąkanej fikcji... Przypominać o względności pojęć, o płynności wierzeń i obyczajów, było zawsze prawem