Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Obrachunki fredrowskie.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na dwóch krańcach Europy. Fredro a Musset, to rozdział fredrologji nie pozbawiony pikanterji.
Pierwszy raz bodaj pada u nas, z okazji Fredry, nazwisko Musseta we wspominanych już kilkakrotnie odczytach Tarnowskiego. Nazwisko owo — w tem zestawieniu — brzmi, w r. 1876, nader egzotycznie. A cóż dopiero sposób, w jaki Tarnowski je wymawia! Zastanawiając się, czy komedja może być poezją, powoławszy się na Burzę, Sen nocy letniej, na Kupca weneckiego, mówi tak:

Ale to Szekspir; to komedja choć trochę przynajmniej czarodziejska. Ale w tej prawdziwie społecznej i potocznej? Kto wie, czasem. Cóż może być prozaiczniejszego na świecie jak Bawarczyk i monachijski bursz, a przecież jest pewien Fantasio; dependent od notarjusza także nie bywa otoczony poetycką aureolą, a jednak jest pewien Fortunio... Ale to także inna kategorja, to Musset, to kapryśna fantazja, która tylko rzeczywistość udaje, to poezja przebrana za komedję. A chodzi o prawdziwą; gdzie w komedji prawdziwej, od Arystofanesa do Sheridana i od Moljera do Sardou, gdzie jest poezja?

Gdzie? I Tarnowski opowiada zdumionym słuchaczom o — Ślubach panieńskich Fredry.
Mówię „zdumionym” dlatego, że, choć Śluby panieńskie od samego początku zyskały poklask publiczności i krytyki, nie było w zwyczaju mówić o nich tym tonem. Z wcześniejszej nieco Historji literatury Juljana Bartoszewicza cytowałem już taki sąd o pisarzu: „U Fredry gorzej jeszcze jak w starym Zabłockim. Istota jego komedyj w tem, że kobiety przebierają się za mężczyzn, mężczyźni za kobiety, panny ślubują sobie nigdy nie iść zamąż“ i t. d. A tu naraz: Szek-