Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Obrachunki fredrowskie.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ta rzecz sięga głębiej, i zwraca naszą uwagę na to, czego nasi fredrologowie, gubiąc się w powierzchownych analogjach i reminiscencjach molierowskich, przeważnie nie spostrzegają: mianowicie, że komedja Fredry, z ducha swego jest raczej antytezą Moliera; w przeciwieństwie do rewolucyjnej pod tyloma względami komedji Moliera, jest zasadniczo konserwatywna, a conajmniej straszliwie nieśmiała... Faktem jest, że wszelka komedja w wielkim stylu zawsze patrzy naprzód, burzy stare formy, toruje drogę nowym; komedja konserwatywna, jaką jest komedja Fredry, jest unikatem (powrócę jeszcze do tego punktu), jest poniekąd anomalją. Bawi się z cudownym artyzmem śmiesznościami lub wadami ludzi, czasem je zlekka karci; ale nie walczy o nic, niczego nie wali w gruz, niczemu nie uprząta drogi; przeciwnie, raczej z czułością ogląda się w przeszłość. To jest sobie komedja pańska. I kto wie, czy nie tu jest jedna z przyczyn rozdźwięku, jaki, mimo sukcesów teatralnych Fredry istniał między nim a jego epoką, przynajmniej co się tyczy demokratycznie i rewolucyjnie nastrojonej krytyki. Dziś, obchodzi nas tylko artyzm Fredry, niezrównana plastyka jego wizji, a obyczaje sprzed lat stu ani nas grzeją ani ziębią; ale inaczej patrzyli ci, dla których to były komedje współczesne i którzy czuli się w prawie zadawać autorowi pytanie: co nam przynosisz, co dajesz, czego żądasz, o co walczysz?
Rozdźwięk ten, który jakoby stał się przyczyną zamilknięcia Fredry, sprowadza nas do niezmiernie interesującego a niedość wyjaśnionego momentu jego biografji duchowej. Cała ta historja „złamania pióra“; cóż za awantura, jedyna w literaturze! harakiri, popełnione przez autora, aby ukarać krytyka. To zemsta, godna rejenta Milczka: czterdzieści lat,