do tradycjonalizmu, mało ciekawy nowinek, temperament artysty nie myśliciela, obcy konfliktom, które już dwieście lat wprzódy nurtowały komedję Moljera. Gdyby trzeba było wyłuskać z komedji Fredry czego ona żąda od świata, byłbym doprawdy w kłopocie... Żeby ceny na zboże były lepsze... Żeby posażne panny i wdowy, nie sprzeciwiając się woli rodziców, starały się jednak rezerwować swoją miłość i swoje posagi dla dzielnych ułanów z ręką na temblaku... Moljer patrzy w przyszłość i chce ją kształtować, Fredro zatrzymałby świat w miejscu, o ile nie cofnąłby go wstecz. Znamienne jest, że po pierwszych próbach dydaktyzmu, satyry, której składa daninę wedle komedjowych tradycyj, Fredro rozdrabnia się w żartach, błahostkach, kiedy zaś, w najdojrzalszej epoce twórczości, da najlepszego siebie, wówczas albo zamknie się w idylli wiejskiego dworku, albo cofnie się w szlachecką przeszłość, którą obejmie rzewnem i rozgrzeszającem spojrzeniem. Pomijam Pana Jowialskiego, którego sporne interpretacje rozważam na innem miejscu; zaznaczę tylko, że raczej widzę w nim Fredrę artystę, niż żrącego satyryka, jakiego starano się w autorze tej komedji dopatrzyć.
O ile te różnice, dzielące twórczość obu pisarzy, są tak głębokie i istotne, że nie można o nich zapominać ani na chwilę, o tyle dość sztuczne wydają mi się podziały natury estetycznej, jakiemi operuje nasza fredrologja, przekazując je sobie z ręki do ręki. Znacie ten kluczyk: Moljer to komedja typów, Fredro to już komedja charakterów; Moljer to syntetyczne ogólniki bez czasu i miejsca, Fredro to określone tło narodowe i t. d. Wszystko to są raczej złudzenia optyczne, wynikające z tego, że Fredro jest nam bliski, a Moljer odległy czasem i miejscem; że tło komedyj Fredry czujemy
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Obrachunki fredrowskie.djvu/163
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.