Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Obrachunki fredrowskie.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie chcę, rzecz prosta, tej zabawy w „podobieństwa” przeciągać dłużej niż wypada, ani dawać jej więcej wagi niż się godzi. Możnaby równie długo wyszczególniać różnice. Jakżeby ich miało nie być między naszym ziemianinem gospodarującym w Jatwięgach a paryżaninem Mussetem; między zacnym ojcem rodziny a kapryśnym kochankiem George Sand? Ale pragnę uczynić jedną jeszcze uwagę. Jak widzieliśmy, Tarnowski, który — można powiedzieć — ustalił w swoim czasie stanowisko Fredry w literaturze polskiej, klucza do Fredry-poety — poety na miarę niemal najwyższą — szukał w Mussecie. Później jakgdybyśmy się cofnęli w naszym smaku, a nawet w naszych wiadomościach. Bo proszę zajrzeć do niedawnej książki p. t. Fredro a komedja obca pod nazwisko Musset; jest jedna tylko nawiasowa wzmianka ale dość przerażająca: mianowicie, że „trudno za komedjopisarza uważać Musseta“... Cóż za wyrok o pisarzu, którego Francja uważa za chwałę swojej komedji, za najrzetelniejszą pozycję swego teatru w XIX wieku! A zajrzyjmy do innego znów niedawnego dzieła o Fredrze; wyczytamy tam zdanie: „Prawda, i Musset pisywał komedje, i to nawet tak piękne jak Lorenzaccio“... Czyż trzeba szanownemu autorowi, który chyba nie widział Lorenzaccia na oczy, przypominać, że wyjątkowo ta sztuka Musseta, to jest krwawy dramat z renesansowej Florencji, nic z komedją nie mający wspólnego? Raz po raz, bodaj niechcący, stwierdza się lekkomyślność informacyj naszej profesorskiej „historji literatury”, lekkomyślność — jak już zwracałem uwagę — rozzuchwaloną brakiem wszelkiej kontroli.
Przyznaję też, że mam trochę żalu do Grzymały-Siedleckiego, który w swoich studjach fredrowskich mówi nieraz ty-