Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Nasi okupanci.djvu/096

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

raża nadzieję, że »społeczeństwo gdyńskie, które już nieraz dawało dowody przynależności do Kościoła katolickiego, napewno odpowiednio zareaguje na odczyt«... Na odczyt o Villonie, tym biednym Villonie, który dla swojej matki napisał tak śliczną modlitwę do Najświętszej Panny!...
Próba rozagitowania Gdyni, która skupia w sobie żywioły z całej Polski, spaliła na panewce; odczyt odbył się w atmosferze życzliwości i sympatji. I oto podziwiajmy ekwilibrystykę: ta sama gazetka, która daremnie podburzała wszelkiemi sposobami spokojnych Gdynian, pisze nazajutrz, że »Boy miał być w Gdyni wygwizdany i obrzucony jajami, ale że jedna z czołowych osobistości interwenjowała wśród wzburzonej młodzieży, aby zaniechała podobnego czynu, nie licującego z godnością katolika«. Gazetka stwierdza na pociechę, że »mimo iż udział publiczności był dość liczny, były to tylko elementy napływowe, które w imprezach religijnych (?) udziału nie biorą. Na szczęście, ludność kaszubska na odczyt nie poszła, czem dała dowód, że zwolennicy rozwodów nie mają u nas nic do szukania«.
Przyznaję, że nawet w najśmielszych marzeniach nie spodziewałem się zapełnić sali ludnością kaszubską; w zupełności wystarczyły mi »elementy napływowe«...
Gdzieżby się zresztą odczyt o Villonie mógł odbyć bez polityki! Jakoż Goniec Pomorski stwierdza, że »salę głównie wypełnili miejscowi sanatorzy«, przyczem daje dowód głębokiej przenikliwości: »pierwszy