Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

znajduje matkę, rodzinę, wszystko. I ona musi to czuć, musi sobie zdawać sprawę, że od dawna w jego sercu zastąpiła matkę, skoro — gdy ta matka z końcem r. 1661 umarła — nie obawia się zrazić Sobieskiego do siebie, kiedy przypominając mu planowaną schadzkę, zaleca bez ogródek, aby się załatwił prędko „z tym pogrzebem“ — z pogrzebem matki — tak aby to im nie popsuło okazji widzenia się. Tak może pisać kobieta, która czuje swoją absolutną władzę nad mężczyzną — la Glu.
Marysieńka niewyczerpana jest zresztą w chwytach zalotności. Ledwo upomniała Sobieskiego, aby zgotował pociechę jej starości żeniąc się, kiedy dodaje: „a teraz mówmy poważnie“. Mianowicie Sobieski napisał komuś w liście, że jest „melancholiczny dla jakiejś przyczyny“. Jeżeli to ta przyczyna, którą ona przypuszcza, niech nie rozpacza, wszystko będzie dobrze, byleby przyrzekł, że będzie kochał tę osobę czystą, niewinną miłością... Po czym Marysieńka natrąca o wzajemnym zwrocie upominków — czyżby zerwanie? — ale tuż potem dodaje, że „konfitury są teraz całą moją rozrywką“. Konfitury znaczą listy: bo już wkrada się w ich korespondencję umowny szyfr, który będzie coraz bogatszy i coraz bardziej urozmaicony, w miarę jak stosunek ich będzie poufniejszy, a sprawy poruszane w listach sekretniejsze i drażliwsze.
Kończąc te swoje „konfitury“, prosi pani Zamoyska o zwrot zeszytu z piosenkami i przesyła pierwszą część Cyrusa: kiedy przeczyta, niech przyśle po następne części. Sama zaczyna czytać Kleopatrę, którą Sobieski tak jej zachwalił. Poleca się jego synowskie-