Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/373

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zaproponował, że sam ojciec odprowadzi syna do więzienia i odda go do dyspozycji królowej, po czym ona wspaniałomyślnie poprosi dla niego papieża o ułaskawienie. To się nazywa mieć piękną rolę! Marysieńka wahała się jeszcze. Wreszcie — zaznaczając iż czyni to ustępstwo przez przyjaźń dla kardynała, mimo że satysfakcja jest niedostateczna — zgodziła się, aby młody książę udał się do więzienia w zamku św. Anioła. Cezarini sądził, że formalność ta potrwa kilka godzin; Maria Kazimiera przetrzymała go tam tydzień; następnie, kiedy przyszło do przeprosin, zażądała, aby przeprosił także jej synów. Tu już kardynał uznał, że królowa przeciąga strunę. Zaproponował formułę, w której, przepraszając ją samą, książę wspomni, że nie miał zamiaru uchybić dostojnym książętom krwi. Królowa zaostrzyła tę formułę; co więcej, zażądała, aby przy jej czytaniu był obecny książę Konstanty. Wreszcie, po długich rokowaniach, zgodzono się. W oznaczonym dniu, w otoczeniu dam dworu i szambelanów, królowa siadła na tronie, mając po prawej ręce Konstantego a po lewej wnuczkę: bo i to niewinne dziecię wciągnięto do sprawy Tolli! Gdy marszałek dworu wprowadził Cezariniego, królowa zdjęła rękawiczkę i dała mu rękę do pocałowania. Cezarini wygłosił przygotowaną formułę; wymieniając Konstantego, skłonił ku niemu głowę, na co królewicz odkłonił się lekko. Na pożegnanie, królowa znów podała winowajcy rękę do pocałowania, budząc w obecnych zachwyt swoją szlachetnością i dobrocią.
Ale nie było przeznaczone, aby się na tym skończyła sprawa Tolli. Kiedy się zbliżał karnawał, pa-