Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/367

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

trzymywać swoją, godność; nie jestem ani wróżką ani nie mam kamienia filozoficznego, mam do życia jedynie moje dochody“...
I stosunki z królem Augustem, wciąż dalekie są od poprawności. To nagle wpadł do Jaworowa: „dziwię się tej manierze włażenia do cudzego domu“ — pisze Maria Kazimiera. To znów upatrzył sobie Połągę, zajechał jej ziemie, trzyma tam swoją artylerię bez żadnego odszkodowania, tak że musiała majątek za bezcen sprzedać... Najoczywiściej robi jej na złość.
Marysieńka podejrzewa w tym rękę nieżyczliwych ludzi; posądza zwłaszcza niejakiego biskupa Bokuma, że usposabia króla przeciw niej. A młody ten biskup miał łaskawe ucho króla, jako brat królewskiej kochanki, Urszuli Lubomirskiej, któremu to stosunkowi zawdzięczał swój szybki awans. Teraz Bokum dokucza królowej w Rzymie, gdzie również ma wpływy. „Myślałam, że wystarczy uciec od dworu, aby się uwolnić od plotek; ale od czasu jak biskup Bokum przybył do Rzymu, podejrzenia ścigają mnie i tutaj“. I tu znajduje się w liście Marysieńki obrazek mający tyle kolorytu ówczesnego Rzymu, że pozwolę go sobie przytoczyć:
„Zdarzyła się w tych dniach rzecz, która świadczy o charakterze biskupa. Kardynał Ottoboni wyprawił dla mnie serenadę najwspanialszą jaką kiedy widziano w Rzymie. Kardynałowie Santa-Croce i Ottoboni byli ze mną w oknie, dokoła mego pałacu zgromadził się cały Rzym, tak szlachta jak lud, wszyscy Polacy byli u mnie, tylko Bokum wsiadł do karocy i ustawił się na drodze, tak że zatarasował przejazd