Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/366

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nuncjusza, kreśli je „sympatycznym atramentem. I o synów drży kiedy są w Polsce; dopiero kiedy opuszczą kraj ze wszystkim, będzie o nich spokojna. Późniejsze więzienie Jakuba i Konstantego dowiedzie że miała przyczyny do obaw.
Czasem nawiedzają Marysieńkę wspomnienia gastronomiczne: chciałaby tu mieć z sobą panią Bełkacką, która umie być la gospodine, przyrządzać la cacha, des bouraky, kapousta — może by się znalazła osoba w tym rodzaju, która byłaby ciekawa świętego miasta i innych dewocji i zechciała przyjechać do Rzymu?
I może ta cacha i ta kapusta kojarzy się jej bezwiednie z czasem kiedy była w Polsce, kochana, uwielbiana przez wielkiego króla, bo tuż potem „nieboszontko“ roztkliwia się nad sobą...
Ale coraz bardziej oblega Marię Kazimierę myśl, aby wreszcie zlikwidować swoje sprawy w Polsce i wyprzedać się ze wszystkiego albo generalnie wydzierżawić wszystko. Bo ta nużąca i drobiazgowa korespondencja nie daje rezultatów wedle jej myśli. Nie ma sposobu nawet dowiedzenia się jak naprawdę rzeczy stoją, co ma i na co może z tej Polski liczyć. Listy giną, od wysłania listu do otrzymania odpowiedzi upływają miesiące, a najczęściej ta odpowiedź nie posuwa rzeczy naprzód. Aż raz królowa zniecierpliwiona wybucha, jak zwykle w chwilach podrażnienia pół po polsku: „Powiem ci, że wszystko co ja piszę i co ty mi odpisujesz, proproment parler n’est que słome młóczicz. Cierpię tu śmiertelne kłopoty, nie mogąc się dowiedzieć ani co miałam ani co mogę mieć... Trzeba się liczyć z tym, że jestem tu na widoku, że muszę pod-