Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/319

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

la — wysunął się przed króla idącego w asystencji dwóch biskupów. Natychmiast marszałek Lubomirski, który szedł z podniesioną laską przed królem, opuścił laskę i nie chciał jej podnieść. Królestwo wrócili z procesji bardzo zirytowani, królowa zwymyślała marszałka od młodzików, na co on odpowiedział, że jest może młody, ale zna swoje obowiązki i wie że ma laskę podnosić tylko dla króla. Wzięto arbitrów, sięgnięto w dawne panowania, ale okazało się, że nie ma wytycznej, bo żaden z trzech ostatnich królów nie miał podrosłego syna, a czasów króla Zygmunta nikt nie pamiętał... Znów luka w etykiecie! Mimo to, król nadal starał się wysuwać syna i wściekły był, kiedy papież zamianował dwóch biskupów kardynałami, bo nie było sposobu w czasie wielkich uoczystości wysuwać królewicza przed tych książąt kościoła.
Z jednym przynajmniej nie robił sobie król Jan kłopotu; z tym co znów było największą łamigłówką dworu Ludwika XIV — z nieprawymi dziećmi. Nie aby mu ich brakło, jak się okazuje z zapisków jego przybocznego lekarza O’Connora: „Miał on także dzieci z nieprawego łoża, o które nie więcej dbał jak dbają o nie w Polszcze i gdzie indziej“ — pisze ów lekarz. Mimo woli zapytujemy, do jakiego okresu odnieść te dzieci, czy do czasów „przedmarysieńkowych“, czy też do owych późniejszych, kiedy Celadon, mając już za sobą heroiczną epokę swojej miłości, korzystał może ze słynnej carte blanche, której mu w tym okresie Marysieńka mniej zapewne rada była udzielić? Nie sądzę, aby istniał zbytni kontrast między drobiazgowymi kwestiami etykiety a innymi rysami obyczajowymi tego dworu, które uderzają nas swoją bru-