Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/313

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

statu a butą szlacheckiej równości. Bo zważmy, że jak ta genealogia, wszystko było tu improwizacją. Po Jagiellonach, po Wazach, nawet po królu Michale, synu udzielnego niemal księcia, żonatym z arcyksiężniczką austriacką, która mu wniosła w posagu swoje koligacje i wiedeńską etykietę, ten świeży dwór miał szczególnie trudne zadanie. Widzieliśmy, jak braki królewskiej kancelarii zaciążyły przez fatalną „sprawę Brisacier“ na stosunkach z Francją. Ambasador francuski, biskup belowaceński, pisze: „Nie ma na tym dworze żadnego regulaminu, żadnego urzędnika, nie ma żadnego sekretu“. Inny francuski agent podrwiwa sobie z tych porządków, wedle których wysyła się grzecznościowe pisma do monarchów od trzech lat spoczywających w grobie. A mimo to, pewną jest rzeczą, że nigdzie może tyle nie zajmowały miejsca kwestie etykiety, co na dworze króla Jana.
Przyczyna tego jest zrozumiała. Król z rodu i z bożej łaski zastaje wszystko uporządkowane, każdy z członków rodziny czy z dygnitarzy ma swoje właściwe miejsce, każda sytuacja jest mniej więcej przewidziana. W razie jakichś wątpliwości lub sporów są tradycje i są spece do ich interpretowania. Tutaj przeciwnie, wszystko było nieprzewidziane i wymagało doraźnych rozwiązań.
Przypatrzmy się składowi królewskiej rodziny, a już ujrzymy ile się z niego mogło rodzić trudności. Król miał siostrę, podkanclerzynę litewską, Radziwiłłową. Wedle ustaw krajowych była tylko podkanclerzyną; charakter siostry króla nie zapewniał jej żadnych przywilejów, do których — rzecz dosyć zrozumiała — rościła sobie pretensje. Siostra królowej,