Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/310

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XIX. Etykieta

A teraz, kiedy nasz bohater dokończył bojów i z obiema rękami pełnymi sławy i zdobyczy zjechał się ze swoją ukochaną „w porze kiedy noc najdłuższa“, skorzystajmy z chwili wytchnienia, aby się przyjrzeć, jak wyglądał dwór tego króla z bajki. To pewna, że był niebanalny; wycisnęła na nim piętno nie tyle tradycja, bo sam wybór Sobieskiego był jej przełamaniem, ile indywidualność króla-szlachcica, króla-hetmana, króla-Celadona wreszcie. Ceremoniał tego dworu robi po trosze wrażenie takie, jak gdyby Sobieskiego, przy jego korpulencji, ubrać w trykoty: nigdy nie wiadomo gdzie trzasną. Majestat, to jest fach, do którego zazwyczaj pomazańcy się rodzą i do którego zaprawiają ich od dziecka; pięćdziesięcioletniemu szlachcicowi mogło bywać za ciasno w jego formach. Wyuczy się, zdolny jest, ale nigdy nie zdoła spętać prawdziwej swojej natury.
W jednym z listów, pisanych z Żółkwi w r. 1682 — w ósmym roku panowania — Sobieski skarży się Marysieńce, że mu „wygodziła miłym księciem podkanclerzym“, który ledwie wszedłszy, upominał się o audiencję. „Zaprowadziłem go na winnicę i upoiłem — pisze król — aby zapomniał powtórnej, której się jeszcze napierał. My co trzeźwiejsi jechaliśmy w po-