Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jące żony zwykły ekstraordynaryjnie dobrze przyjmować mężów wracających ze szczęśliwych wojen, bo les femmes aiment les braves, car par bravoure les hommes cherchent la gloire: nic zaś na świecie nie jest tak glorieux jak białogłowy, ile nadobne i rozumne. Otóż, jeżeli godzien jest des caresses, teraz mu ich pokazać potrzeba; a jeśli jeszcze raz się na tym zawiedzie, cale wszystką myśl, miłość i resztę lubo chorego zdrowia à la gloire obróci, w której się (ponieważ w stworzeniu żadnym po najśliczniejszej Jutrzence nie podobna) inamorować zechce, ostatek swego konserwując życia. Wówczas trzeba by mu prędko znowu w te tu powrócić kraje. Ale, jeżeli tak się stanie jak sobie życzy, że nawet myśli jego miłością, zupełną konfidencją, karesami, niczego nieodmawianiem poprzedzane będą, o! natenczas tak się utopi w miłości najśliczniejszej swojej Celadon Astrei, że się jej tak podda pod moc i wolą, aby nim dysponowała tak jako sama będzie chciała i rozumiała...
Musiała i tym razem Marysieńka zawieść oczekiwania Celadona, musiały karesy i konfidencje wypaść nie dość po jego myśli, skoro, rad nie rad, wybrał — la Gloire. Niedosytom miłości i karesów zawdzięczamy może — Chocim. Błogosławmy oziębłość Marysieńki, zamiast jej — jak czynią niektórzy historycy — złorzeczyć.
Tymczasem Polska opamiętała się trochę. Był wielki czas. Bo już kraj był w stanie wojny domowej. W Rawie dwie chorągwie królewskie biją się z hetmańskimi. „I po całej Polsce chorągwie nasze trzepią nowe zaciągi“ — pisał nie bez satysfakcji Sobieski. Idą nowe Mątwy? Ale poza tym trzepaniem już