Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sieńka zarzuca mężowi, że od niego nabyła swojej choroby: „Piszesz też Wć ustawicznie przymawiając mi (co mię aż do serca przeraża) que Vous avez contracté une grande maladie, za tak krótki czas ze mną mieszkając... O już też to i przed P. Bogiem nieodpuszczona krzywda“... I dopieroż on sumituje się, i tłumaczy, i odpiera urojone zarzuty... Doprawdy, wzruszająca jest niewyczerpana miłość, cierpliwość, dobroć tego człowieka.
To znów ona mu pisze, że była znienawidzona przez wszystkich w Polsce i że gdyby nie królowa, toby musiała żebrać chleba od bramy do bramy... I on obszernie jej tłumaczy, że tak źle nie było... I w istocie, dla kolejnej żony i spadkobierczyni dwóch najbogatszych magnatów w Polsce, owo żebranie od bramy do bramy to lekka przesada. To znów, gdy on tam nadstawia głowy i trapi się i orze za wszystkich, ona pisze mu dotkliwie, że on ma tylko le nom de Hetman, a kto inszy l'autorité, l'honneur et la gloire. I znów on jej cierpliwie tłumaczy, że tak nie jest, i dziwi się kto ją tak źle informował, aby zakończyć z uroczą godnością, że nie trzeba się o jego honor frasować: „w kupie ja honor mój z zdrowiem moim kładę“.
Dodajmy, że ta konwersacja toczyła się między Podolem a Paryżem, że od napisania listu do otrzymania odpowiedzi upływało po kilka miesięcy. Często zapewne zdarzyło się Marysieńce dawno zapomnieć przedmiotu swoich rekryminacyj i przyczepek, ale on pamiętał wszystko, każde jej słowo: każde dobre — na ten dystans — przejmowało go żalem, a złe rozpaczą.