Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cie i pisze do niej te długie, długie listy. A kiedy przyjdzie od niej upragniona, wyczekiwana odpowiedź, rzadko przynosi mu coś dobrego, najczęściej jeszcze pogłębia jego smutek, pogłębia uczucie samotności, niezrozumienia się... Kiedy jemu tu serce rwie się na strzępy z miłości, ona mizdrzy się i pisze, aby ją „kochał tak jako la palatine de Sandomir“... A ona sama jak go kocha, czy go kocha? Chwilami, płacząc nad jej jakimś szczególnie swarliwym listem, biedny Celadon wątpi o tym...
Bo rozłąka nie jest jedynym bólem naszego bohatera. Mniej byłaby ciężka, gdyby wiedział, że ona, Astrea, odczuwa tęsknotę tak samo jak on. To jest cierń w jego sercu, podłoże jego głębokiego smutku. Pełne szczęście podzielanej miłości trwało zaledwie kilka miesięcy. I gdy on z każdym dniem bardziej ją kochał i więcej jej pragnął, ona wyraźnie chłodła. Jakiś czas chciał się łudzić, ale w końcu nie podobna mu było wątpić o tym. Kontrast między wczoraj a dziś stał się zbyt jaskrawy. Po kilku miesiącach pożycia, zaczyna go unikać, objawiać niechęć, niemal wstręt. I tu właśnie zaczyna się u Sobieskiego proustowska „miłość Swanna“, nieustanny ból w sercu z powodu odmiany tej Odęty. Będzie to trwało kilka lat, potem minie; miłość przetrwa, ale skończy się faza bolesnego niepokoju — wraz z okresem ciągłych rozstań. Ten ból objawia się najrozmaiciej, czasem w sentymentalnych skargach, to znów naiwnie, komicznie niemal w prostocie swego wyrazu. Najbardziej boli go fizyczne odsunięcie się, które zresztą, jak wskazaliśmy wyżej, miewało może bardzo istotne przyczyny w jej zdrowiu. Ale raz ustaliwszy rekord „skoku wzwyż“ tej miłości, Sobieski nie może się pogodzić