Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się o to, że inna zajęła moje miejsce, byleby go była warta“. I kończy zapewnieniem, że jest jego dobrą mamusią.
Aż wreszcie w jednym liście, w którym skarży się na złe zdrowie i na opieszałość Sobieskiego w odwiedzaniu jej, kończy, „aby panu powiedzieć, że nie jestem pańską matką“.
W istocie „matka“ się zużyła, czas przejść do innej zabawy. Takiej gry nie da się zbytnio przeciągać. Są pewne poszlaki, że realistę Sobieskiego zaczął nużyć ten stosunek, w którym wymagano od niego wiele, nie wypłacając się pozytywną monetą; może uważał, że ta zbyt młoda mateczka za wiele interesuje się jego życiem, czasem nawet wkraczając w nie czynnie, mieszając się z oddalenia ale skutecznie w jego damskie sprawy. Może miał pretensje — na to wygląda — że go poróżniła z którąś z przyjaciółek. Może gorszyły go awanse jakie mu robiła? Może czuł się nie swojo w tej fałszywej sytuacji, w tym flircie z żoną przyjaciela, w który brnął coraz głębiej, sam nie wiedząc jak i kiedy! Doszło do wybuchu, jak można wnosić z bardzo znamiennego listu, pisanego przez panią Zamoyską do Jana Sapiehy. Przyjaciel Sobieskiego, pan pisarz koronny Sapieha, który razem z Sobieskim zawędrował swego czasu do Szwedów i od Szwedów szczęśliwie wrócił, jest zarazem zaufanym pani Zamoyskiej; on, wraz z Sobieskim, interweniuje w sprawie uwolnienia jej starostwa od świadczeń wojskowych; jemu — wraz z Sobieskim — powierzy swoje interesy, kiedy nagle opuści Zamość, udając się do Paryża. Można wnosić, że pan Sapieha wtajemniczony był w niejeden sekret tyczący wzajemnego sto-