Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Bronzownicy.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na świeżo przeczyta listy Mickiewicza z tej epoki, te raporty zdawane Mistrzowi, — ten nie może się oprzeć bezgranicznemu przygnębieniu; ma się uczucie zupełnego — chwilowego zresztą — upadku wielkiego ducha, który się szamota w oparach jakiegoś zaczadzenia, szpiegowania się wzajemnego, prześladowania. Jest to poprostu ogłupienie takie, że uczuwamy wstyd i ból, czytając korespondencję Mickiewicza z pewnej fazy towianizmu. I jeżeli się mówi o „potędze ducha“ Towiańskiego, nie godzi się zapominać o tych nizinach, na jakie wpływ jego ściągnął na chwilę naszego naprawdę najpotężniejszego ducha.
I jeszcze jedno: Towiański i jego tajemnicza siła, to sprawa przedewszystkiem życiowa. Dla zrozumienia jej działań, najważniejsze jest poznanie atmosfery, aury jego wpływu. Tymczasem pisze się mnóstwo o nauce Towiańskiego, wydaje się i komentuje bez końca jego pisma, dość dla nas nieinteresujące i obojętne, pisze się tym tonem, jakby conajmniej połowa naszych badaczy literatury składała się z żarliwych towiańczyków, nie tyka się zaś prawie zupełnie tego co tu jest najistotniejsze: — życia. „Nie uchodzi! Nie uchodzi!“ — jak mówi kapelan u Fredry.
W każdym razie, osobliwem jest, aby sprawa, która na lata całe na Mickiewiczu zaważyła, była tak dokładnie przemilczana; aby kobieta, która zagadkowo magnetyzowała życie poety w jego najbardziej tajemniczym okresie, była nam tak starannie ukrywana! Porównajmy to z płachtami papieru, które zaczerniono „Marylą“, al-

58