Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Bronzownicy.djvu/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tarnych nauk początki odebrać; ale w sercach ich najlepsze były zarody, i charakter mieli nad wiek ustalony; przeszli byli ciężką od najmłodszych lat szkołę. Ojciec ich miał to bydź człowiek nieugięty, nawet z dziećmi własnemi — z synami mianowicie surowy aż do srogości; wpoił on w nich uczucie uległości względem rodziców i nauczył posłuszeństwa, które w mężczyźnie za młodu tak jest niezbędnym warunkiem, jak później umiejętność kierowania sobą i innymi. — Do tych dwóch zalet, stanowiących podstawę dawniejszego polskiego wychowania, łączyli oni uczucie nieograniczone dla matki swojej i rodzeństwa. Babka moja, wielkiego rozsądku i wielkiej dobroci kobieta, nie inaczej od własnych dzieci wychowana, miała przecież o wszystkiem zdrowe zdanie; w obejściu z każdym prosta, była, jak to mówią, zawsze na swojem miejscu; nadto miała mieć w mowie i w każdym ruchu dziwną powagę i godność. Z tem wszystkiem, a raczej nadewszystko, rządziła się szczerą a nie przesadzoną pobożnością; słowem, była ona z liczby tych uprzywilejowanych ludzi, co to, chociaż w nędznej rodzą się lepiance, przynoszą z sobą na świat jakby cechę wyższych, szlachetniejszych istot — cechę prawdziwego szlachectwa, bo szlachectwa duszy. Wszystkie jej dzieci przejęły od niej częściowo niektóre zalety; zaś jedna z córek, Elżbieta, matka moja, żywym była swej matki obrazem, a jeden z synów, Jan, po ojcu odziedziczył obok wrodzonej dobroci serca nadzwyczajną moc charakteru; stąd wynikło, że, chociaż nie był najstarszym z dzieci, wszakże zaledwie do lat młodzieńczych doszedł, wielkiej nabył przewagi w rodzinie.
Tak więc, jak wyżej nadmieniłam, moralnie usposobieni dwaj wujowie moi weszli do szkół; ale, przez to rozpoczęcie nauk starszych dzieci, położenie całej rodziny w niczem się polepszyć nie mogło; owszem, nowe przybyły potrzeby — wydatki na stosowniejsze ubranie i książki dla dwóch chłopców. Biedna matka, przy pomocy najstarszej córki, mającej do lat czternastu, pracą rąk jak mogła zarabiała na życie dla siebie i rodziny. Tak w największej biedzie minęło lat parę. W tym przeciągu czasu straciła dwoje najmłodszych dzieci. Starsi zaś synowie, ciągle do szkół chodząc, nietylko że sami najpilniej się uczyli, ale z własnego popędu to, co sami umieli, młodszym udzielali braciom; wtedy matka poznać

204