Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Bronzownicy.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

o ile się w nie wmieszał „temperament raczej żywy“. I pod tym względem spotkamy w towianizmie krańcowo różne typy. Gdy np. taki Goszczyński, nędzarz nad nędzarze, żyje jak asceta, notując jedynie w swoim dzienniku wszystkie „zmazy nocne“, jak np. „26 stycznia 1847: Sen tej nocy. Kobieta znajoma, grzech z nią cielesny“ (przytem wzruszający nawias: „Nędza, kawa, buljon“), o tyle byli zapewne inni bracia, którym się wcale nieźle wiodło w ich, „pracach“ nad siostrami. A Mistrz?...
I tu uwaga: wciąż w arcy-banalnem ujęciu traktuje się mistycyzm i erotyzm jako przeciwieństwa, gdy tymczasem są to dwie rzeczy zazwyczaj ściśle z sobą splecione; zawsze niemal ruch mistyczny barwi się erotyzmem. Dlatego nie widzę tu sprzeczności: towianizm mógł mówić wciąż o „duchu“, a stojący z zewnątrz mogli go uważać za gniazdo rozpusty; i jedni i drudzy ze swego punktu widzenia mogli mówić prawdę.
U nas, udział kobiet w towianizmie i wogóle jego ziemskie sprawy ignorowało się zupełnie; teraz, gdy tę rzecz poruszyłem, ci nawet, którzy rzekomo mnie zbijają, ukazują rąbek wielu tajemnic. Bądź co bądź, uderzająca jest ta ciągła reputacja „erotyczna“, jaka towarzyszy towianizmowi u współczesnych, wobec tak dokładnego sterylizowania tej wiary przy dzisiejszych towianologów; jak niemniej może uderzyć różnica między tem co się pisze i mówi głośno, a tem co szepcą sobie uczeni na ucho. Wspominałem już poufne relacje, jakie dostawałem od osób, któreby nigdy tego głośno nie napisały. To też przeważnie zastrzegają sobie dyskrecję. Pisze mi np. ktoś, kto się zajmował dłuższy czas towianizmem, ten sam

168