Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Bronzownicy.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dowania narodu, młodzieży... Socjaliści odziedziczyli to po „konserwie“. I szczęście to prawdziwe dla nas, że los dał nam pisarzów dosyć bogobojnych; inaczej nie nastarczylibyśmy z załgiwaniem. Niedawno odezwały się głosy, że czas skończyć z legendą, jakoby Przybyszewski pijał kiedy wódkę! Cóż za szczęście, że nas Opatrzność nie pokarała takim poetą jak Villon! Świeżo miałem w ręku nową literaturę wilonowską: La psychose de Villon, i t. d. Czy był degeneratem czy tylko zwykłym opryszkiem, — oto pytania, jakie padają dokoła jednego z największych poetów Francji. I ileż straciłaby jego słynna Ballada wisielców, gdybyśmy nie wiedzieli, że była napisana przez storturowanego na śledztwie poetę niemal u stóp szubienicy, która go cudem ominęła. Ponure życie Villona — to integralna część jego poezji.
Nie mamy — na szczęście czy na nieszczęście, — takich kłopotów. Mówię: „na nieszczęście“, bo nie miałbym nic przeciw temu, gdyby „Hipek Warjat“, skoro już musi być bandytą, wydał w czasie urlopu wspaniały tom wierszy. Mamy w literaturze naogół bardzo zacnych ludzi. Możemy zgłębiać ich życie z podziwem, z uwielbieniem, w każdym zaś razie z usprawiedliwioną i żywą ciekawością. Jeżeli nauka bada wydzielanie gruczołów trawiennych u pchły, jakże można zabronić ludziom, aby się interesowali wszystkiem, co oświetla życie psychiczne ich genjuszów? Czy to genjuszom coś ujmuje? Przenigdy. Nigdy nie było tak silnego pędu jak dziś do poznawania życia wielkich ludzi. Zrozumiano, że te żywoty to najciekawsza powieść, najwspanialszy dramat — dramat ducha — ale na to trzeba dotrzeć do istoty tego drama-

12