Przejdź do zawartości

Strona:PL Szpieg.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie można przewidzieć, na czemby się ta walka skończyła, gdyby przypadkowo nadchodzący Kaźmierz nie przypadł na obronę ojcu Rózi. Oficer widząc znowu niebezpieczeństwo, okładany razami i ścigany jak złodziéj uciekł, nie wiedząc jak wschody przeleciał, wpadł do czekającéj dorożki i umknął.
Presler bez kapelusza jakby wpół oszalały pogonił za nim ulicą. Co się z nim do późnego wieczora działo, nikt nie wiedział.
Już pod noc wybladły zgrzytając zębami i drżąc od gorączki wszedł do bilardu pani Szymonowéj i znużony rzucił się na kanapę. Ci co go często widywali pijanym, posądzili z razu o upicie, ale gdy jęczyć i płakać zaczął, Kuźma który się tam przypadkiem znajdował podszedł litościwie ku niemu.
— Co ci to jest poruczniku? zapytał.
— Co mi jest? ty nie wiesz? Chce mi się krwi moskiewskiéj albo oni niech moją wypiją, albo ja jéj skosztować muszę.
— Co waćpanu takiego? na Boga! nie krzyczże tak!
— Albo ja się czego jeszcze boję? Nie mam już nic prócz życia do stracenia, a to bym dał chętnie żeby się pomścić nad nimi. Syna mi wzięli te katy! Córkę mi chcieli zbezcześcić! Myśleli żem już tak plugawy i bezsilny że mnie zgnieść można bezkarnie. Ale gdy się już tylko życie zostanie,