Strona:PL Szpieg.djvu/057

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zachmurzała jego czoło, poczuł matkę blisko siebie i uśmiechnął się do niéj aby ją uspokoić.
— Idźcie spać, rzekł, mnie już dobrze, mnie już nic, bądźcie spokojni! jam szczęśliwy! —




W pierwszych dniach po opisanych wypadkach porucznik chodził podwójnie, moralnie i fizycznie przybity, zapał jego znacznie był ochłodł, nie brał się tak gorąco jak wprzody do swojego rzemiosła, spełniał je z niechęcią, można było sądzić że chce porzucić. Ale kogo raz w swe szpony porwie ta siła szatańska, tego z nich nie wypuszcza tak łatwo. Zawołany musiał być posłusznym, przypomniały się też odebrane razy i zemsta odżywiła, a pamięć doznanego przestrachu z Juljanem, powoli zacierała. Pił tylko znowu więcéj niż dawniéj i powracał do domu milczący, chmurny, nieprzytomny, żona popychała go na łóżko ze wzgardą,