Strona:PL Szpieg.djvu/056

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

po rękach, przepraszał. — Presler pierwszy raz w życiu grał tak dobrze komedyą że go o nią posądzić nie było można, syn zaklinał się że gdyby drugi raz spotkał człowieka (którego szczęściem twarzy nie widział) życie mu odbierze.
Tak się skończyła ta scena między ojcem a dziecięciem, ale Presler poruszony nią choć się obawiał żony zszedł do niéj jeszcze. Przed nią kłamać nie było można, ona wiedziała wszystko.
— Słuchaj, rzekł rzucając na nią ognistemi oczyma, wiesz ty co czy nie?
— Mówiłam ci że nic nie wiem.
— Juljanowi jakiś szatan powiedział żem ja szpieg, Juljan chciał sobie w łeb strzelić! — Uspokoiłem go, przysiągłem, patrzajże mi kobieto, żeby się nic nie dowiedział! Ja ci życie wydrę.
Żona odepchnęła go ze wzgardą.
— Milcz! rzekła, ty nie masz prawa żadnemu z nas grozić, nikomu robić wymówek; tyś tak spodlony, że ani ojcem w domu ani mężem nie godzien jesteś nazwać się; tyś sprzedany sługa moskiewski! A jeśli kiedy na nas spadnie pomsta Boża to za ciebie. Nie groź, idź, milcz i pij swoją sromotę.
To mówiąc odstąpiła od niego i powoli poszła do izdebki syna. Księżyc był zszedł na niebie, Juljan otworzył okno i uspokojony, prawie szczęśliwy patrzał na wypogodzone sklepienia napawając się wiosennem powietrzem. To spojrzenie na świat Boży było dlań modlitwą. Chwilami tylko wspomnienie wypadków, myśl że ktoś był na świecie co śmiał ten straszny zarzut ojcu jego uczynić