Strona:PL Szpieg.djvu/008

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ruje gdyby był najlepszy nigdy sam siebie nie leczy, trzeba ludzi słuchać, ja ci to powtarzam jeszcze raz.
— Próbowałem ci ja tych ludzi, ale mi żaden nie poradził. Słowo nie kosztuje, słów ci każdy nasypie, a co potem? językiem miele, ręką nie ruszy —!
Exwojskowy obejrzał się bacznie po izbie, wziął Macieja pod rękę, zaprowadził go do swego stoliczka, nalał mu kieliszek rumu i zmusiwszy do wypicia posadził go przy sobie.
— Słuchaj no, rzekł, rzemiosło nie idzie, prawda? Albo to nie ma innego kawałka chleba? Ja bym ci gotów i naraić; ale to delikatna materja....
Maciej spojrzał z ukosa ale zmilczał.
— Pierwsza rzecz, szepnął bardzo ostrożnie jegomość z wąsami, potrzeba mi dać słowo że co między nami się powie zostanie jak na spowiedzi.
— Już to mój panie poruczniku, rzekł Maciéj, kiedy rzecz jaka musi być tajna to i licha warta. Jam przywykł szeroką chodzić drogą i o białym dniu, a manowcami i po nocy nie umiem.
— No, to sobie z głodu umieraj, kiedyś taki pyszny pan. Przecież miarkować możesz że ja cię do kradzieży ani do rozboju, ani do przemycania namawiać nie myślę....
— Więc czegoż takie tajemnice?
— Mój kochany, tobie to trudno zrozumieć, ale do ważnych, bardzo ważnych spraw czasem małe rzeczy są potrzebne i mała usługa a dobrze się płaci...
— Eh! słuchaj poruczniku! co tam bałamucisz, mów bo mi otwarcie, jak masz mi dać dobrą radę, to nie dróżże się z nią.