Strona:PL Swinburne - Atalanta w Kalydonie.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nie dopuszczajcie, aby mnie ktoś hańbił,
Iżem kobieta jest, a nie małżonka,
Że miast kądzieli, dzierżę oszczep w ręku,
Łuk, zamiast przędzy! Niewinnemi usty
Pozdrawiam niebo, lice bóstw i ranek,
Co dziewiczemi skry i dziewiczymi
Napełnia kwiaty gwiazd bezgwiezdne pola,
Urokiem zlewa blade, ciepłe wyże
Tego powietrza, drogi księżycowe,
Milczące bramy i najwyższe szczyty
Niebios! Zaś ciebie, któremu na ołtarz
Bezkrwawą z wody złożyłam ofiarę
Z kwiatów i zwojów złocistego włosa,
Błagam tu, obok Artemidy, osłodź
Dzień ten, niech świeci i dla niej i dla nas,
Niechaj się łaską zakończy i chwałą!
A ty, o droga i umiłowana,
Spraw, iżby z wszytkich moich dni ten jeden
Był li owocny, by był ich koroną,
Ażeby liście wypuścił i włos mój
Owinął wieńcem, który dla twych włosów.
Wiją twe ręce. Nie bez twego słowa
I nie bez prawa twego i rozkazu
Przebyłam białe drogi fal, od Elis
Po Achelojski Róg, aż z łaski wiatrów
I dobrych bogów zawinęłam tutaj
Zdala od domu ojca, w wielkim smutku
Pozostawiwszy Jazya i Arkadyi