Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/559

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ale czy tylko pewny jesteś, że zjadł? — zapytał Frank. — Gdybyś się mylił? za cóż męczyć niewinnego?
Uwaga nie spodobała się Szkieletowi. Rzekł jednak do Grubasa:
— Czy możesz dowieść swoich zarzutów?
— Słuchajcież: wypuszczony z galer, nazwiskiem Velu, wychował Germaina, którego rodzice są niewiadomi i umieścił go w Nantes w kantorze bankiera w nadziei, że Germain kiedyś pomoże mu okraść kasę swojego pana. Wszystko było ułożone jak najwyborniej, ale kiedy Velu objawił swój plan Germainowi ten, nie powiedziawszy ani tak, ani nie, natychmiast ostrzegł bankiera i tegoż wieczora uciekł do Paryża.
— No, więc trzeba z nim skończyć — rzekł twardo Szkielet — doskonała okazja będziemy sami swoi...
— Czekaj! — przerwał Kardyljak — a jeśli tu przyjdzie komornik Boulard.
— Ten sam! — zawołał Frank ściskając pięści — on mi skradł pieniądze. Ot temu to się doprawdy należy. Lepiejbyście mi pomogli dać mu nauczkę, a zostawili w spokoju tego biedaka Germaina, który nie chce i nie może widać kraść. Cóż to nam może przeszkadzać?
Te oznaki żalu niemiłe brzmiały w uszach Szkieleta; długo popatrzył zyzowatemi oczami na Franka, potem schylając się do Grubasa szepnął mu pocichu:
— Ten fryc gotów jeszcze ostrzec dozorcę.
— Nie zrobi tego, ręczę, jednakowoż, mogłoby mu się zachcieć bronić Germaina, lepiej wyprawić go.
— Dosyć tego, — odparł Szkielet i dodał głośno. No, Frank, więc dzisiaj pokażesz komornikowi jak się robi z oszustami?
— Zobaczysz, niech przyjdzie, pokażę mu co umiem.
— Pobiją się — rzekł cicho Szkielet do Grubasa, — hałasu narobią; komornika odeślą do celi a Franka zamkną.
— Co za łeb! jaki rozum u tego Szkieleta — rzekł bandyta z podziwem. Potem dodał głośno. — Czy powiedzieć