Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/531

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czyzna piękny, młody, niezdolny byłby doznać tak szalonej namiętności.
— Milcz! — krzyknął Ferrand — nie patrz tak na mnie, bo oszaleję! wołałbym zostać bez żadnej nadziei, móc cię wygnać z mego domu, nienawidzieć. Chcesz, żebym cię przekonał o mojej miłości? powiedz, czego żądasz, co mam uczynić? Mają mnie za bogatszego niż jestem w istocie, ale powiedz słowo.
— O! płaksa nieznośny! — zawołała Cecylja z szyderstwem — zawsze jęczy, zawsze się żali, a od dziesięciu dni znajduje się z młodą kobietą w samotnym domu.
— Ale ta kobieta mną gardzi! ale jest uzbrojona! ale te drzwi zamknięte! — krzyknął Ferrand.
— A więc przezwycięż jej wzgardę, spraw, żeby odrzuciła swoje żelazo, zniewól ją, żeby ci te drzwi otworzyła! ale nie przemocą, bo ta cię nie doprowadzi do celu.
— Czemże ją zniewolę?
— Siłą namiętności. Czyliż ja mam ciebie uczyć roli? Jesteś szpetny, bądź strasznym, zapomnę o twej szpetności. Jesteś stary, ukaż się energicznym, zapomnę o twoim wieku. Nie mogąc być szlachetnym źrebcem, co dumnie rży wśród stada, nie bądźże przynajmniej głupim wielbłądem, co ugina kolana i nadstawia grzbiet pod ciężary, bądź tygrysem, co ryczy, gdy szarpie swą zdobycz, i krew jej pije, wówczas on jest piękny, tygrysica odpowiada mu z głębi pustyni.
Notarjusz wstrząsnął się, słysząc te słowa, patrząc na dziki, prawie srogi wyraz twarzy kreolki, która z zuchwałym uśmiechem, rozdętem nozdrzem, wzdętą piersią, utkwiła w nim wzrok ognisty. Nigdy nie zdała mu się cudniejszą.
— O mów! mów jeszcze! — wołał z uniesieniem — tym razem mówisz co czujesz. Ach, gdybym mógł.
— Człowiek może wszystko co zechce — odparła Cecylja, podchodząc ku otworowi i kładąc swoje różowe paluszki na włochatej dłoni Ferranda.