Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/530

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

miennemi słowy rozkosze, jakieniby go uszczęśliwiła, gdyby kiedykolwiek mogła go pokochać.
Na taką mowę kobiety młodej i pięknej, rozum odstępował Ferranda; ogniste marzenia prześladowały go w dzień i w nocy. Wśród niepojętych męczarni tracił zdrowie, sen. Niekiedy nocą, po zimnie i deszczu, biegał po ogrodzie, żeby ostudzić krew swą; ale częściej daleko, trawił całe godziny pod drzwiami kreolki i przez otwór patrzył na nią śpiącą, bo Cecylja, mając jeden tylko cel, rozognić natarjusza do szaleństwa, zezwoliła na zrobienie tego otworu i często zostawiała go otwarty.
Ferrand zaczynał odnosić karę, cierpiał jak potępieniec.
— Cecyljo! — odezwał się głos stłumiony i w wąskim otworze ukazała się blada i szpetna twarz Ferranda.
— Co widzę, kochany mój panie, jesteś tu? — rzekła kreolka czarującym głosem.
— O, jakże piękną jesteś w tem półubraniu! — zawołał notarjusz.
Cecylja roześmiała się.
— Przypatrz mi się, wszakże otwór po to zrobiony.
— Czyż nigdy tych drzwi nie otworzysz? Patrz, jak jestem uległy! dziś wieczorem mogłem razem z tobą wejść, nie wszedłem jednak.
— Uległy jesteś z dwóch powodów: bo najprzód wiesz dobrze, że, zmuszona do tułaczego życia, nie chodzę nigdy bez sztyletu zaprawionego trucizną i że władam nim po mistrzowsku, a prócz tego i to ci wiadomo, że skoro tylko dałbyś przyczynę do niechęci, opuściłabym na zawsze twój dom, zostawiając cię tysiąc razy więcej rozkochanym niż teraz.
— Więc uległość, moja pokora, moja gorąca miłość nic cię nie rozczuli?
— To mnie nie rozczula, ale bawi, może nawet mi pochlebia, nigdy jeszcze nie widziałam człowieka w twoich latach podobnie rozkochanego, a nawet przyznam, że męż-