Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/515

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
XXXII.
SĄSIAD I SĄSIADKA.

Róże na licach Rigoletty bladły coraz więcej; śliczna jej twarz, dotąd tak świeża i okrągła, zaczynała się nieco wyciągać; z wesołej i ożywionej, dziewczyna zrobiła się smutna.
— Jakżem radą, że pana widzę, kochany sąsiedzie — rzekła do Rudolfa, gdy oboje wyszli z izby Pipeleta.
— Najprzód pokaż twarzyczkę, jak wyglądasz? Ach zmizerniałaś; pewny jestem, że za wiele pracujesz.
— O, panie Rudolfie, robota mnie nie utrudza. Źle wyglądam jedynie dlatego, że mam smutki. Germain codzień bardziej upada na duchu, cokolwiek zrobię, żeby go pocieszyć, zawsze go bardziej zasmucam. Wczoraj zaniosłam mu książkę, którąśmy czytali za szczęśliwszych czasów. Na widok książki, zalał się łzami.
— Uspokój się — rzekł Rudolf — gdy Germain wyjdzie z więzienia, wkrótce zapomni chwile ciężkiej próby, jakie teraz przebywa.
— Nie przeczę temu, panie Rudolfie, ale nim to nastąpi, jeszcze tysiączne czekają go nieprzyjemności, on człowiek uczciwy, między tylu bandytami! Ale patrz pan, myślę tylko o sobie, a zapominam mówić panu o Gualezie.
— O Gualezie? — rzekł Rudolf zdziwiony.
— Spotkałam ją onegdąj, idąc do św. Łazarza odwiedzić Ludwikę.