Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/337

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

była to namiętność bez granic, jak zwykle u kobiet jej charakteru, po przejściu pierwszej młodości..
Jakób Ferrand śledził uważnie najmniejsze ruchy księżny de Lucenay i coraz bardziej znajdował ją piękną, zachwycającą.
— Przyjmujesz pani wszelkie warunki? — zapytał notarjusz tonem szczególnym.
— Wszelkie! dwa, trzy, cztery tysiące franków procentu, jeżeli chcesz. Bo widzi pan — dodała szczerze, tonem prawie poufałym, — tylko w panu ostatnia nadzieja, tylko w panu. Nie mogę dostać od nikogo innego tak znacznej sumy na jutro, a tu trzeba! Rozumie pan? Trzeba koniecznie.
Notarjusz ledwie mógł odetchnąć, nabrzmiały mu żyły zaczerwieniło się czoło. Wstał nagle. Księżna, zmieszana, również się podniosła i patrzyła na niego zdziwiona;
— Nic pani nie wstrzyma! — rzekł głosem drżącym i przerywanym, zbliżając się jeszcze bardziej.
— Dobrze, pożyczę pani tę sumę, ale pod warunkiem, pod jednym warunkiem i przysięgam, że...
Na widok jego twarzy rozognionej, księżna odgadła jego żądze miłosne, a te wydały się jej tak komiczne, że mimo smutku i trosk roześmiała się śmiechem szczerym, głośnym, przeciągłym, aż notarjusz cofnął się zdziwiony. Księżna spuściła woal i ciągle śmiejąc się, rzekła:
— Już wolę wprost udać się z moją prośbą do męża.
I wyszła, a notarjusz, miotany nienawiścią i gniewem, za drzwiami jeszcze słyszał jej śmiech głośny, nieustający. Siedział, pogrążony w czarnych myślach, kiedy otworzyły się ukryte drzwi, weszła strwożona pani Seraphin i, składając ręce, rzekła:
— Ach, Fernandzie, dobrze mówiłeś, że kiedyś może zapłacimy za to, żeśmy ją przy życiu zostawili!
— Kogo?
— Tę przeklętą dziewczynkę.
— Jakto?