Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1208

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jak mój syn i ja sama oszczędni jesteśmy pod względem pieniędzy, ale — dodała następnie z wyrazem nieopisanej dobroci. — mogłażbym narzekać? Skutkiem tej oszczędności, o której nas zniewalają, mój Fryderyk myśli o rozmaitych sposobach niesienia pomocy innym, i bardzo dobrze mu się to udaje. Niektóre z wynalezionych przez niego środków, zapewniam pana, są rzeczywiście rozczulające, i gdybym się nie obawiała okazać się panu matką chełpliwą, opowiedziałabym zdarzenie, które przytrafiło się w przeszłym tygodniu.
— Mów, pani, mów; przede mną przecież nie potrzebuje pani okazywać jakiejś udanej skromności macierzyńskiej.
— Nie myślę o tem bynajmniej i dlatego, słuchaj pan, kochany doktorze... W przeszły czwartek poszłam z Fryderykiem na przechadzkę do lasku Brevan.
— Czy tam, gdzie karczują? Widziałem to właśnie, przechodząc tamtędy.
— Tak jest, przygotowują tam świeże pola, a wiadomo ci, doktorze, jaka to ciężka praca.
— Zapewne! wydobywać korzenie, które może jakie czterysta lat mają.
— Otóż w miejscu tem ujrzeliśmy biedną, wynędzniałą, schorzałą kobietę, z małą, może dziesięcioletnią dziewczynką, równie jak jej matka wynędzniałą, obie zajęte karczowaniem.
— Jakto, kobieta schorzała i dziesięcioletnie dziecię przy takiej pracy? wszakże to przechodzi ich siły!
— Niestety! tak jest, i pomimo wszystkich usiłowań, nieszczęśliwe istoty małe czyniły postępy; z trudnością dźwigała biedna matka ciężki oskard do góry, a narzędzie nieznacznie tylko zagłębiało się w twardą ziemię, odsłaniając ledwo w połowie grube korzenie jałowców, nad któremi już pewnie dawno pracowały; poczem kobieta i jej córka, używając już to rydla, już własnych palców do odgrzebania ziemi, starały się oswobodzić korze-