Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

to wiész o tém, żem go nie pragnął dla siebie bo ja z losu mojego jestem zadowolony.
— Moje drogie dziécię, ja znam twoje poczciwa serce, wiém ile mnie kochasz i jedyną moją pociechą w naszém ubóstwie jest to przekonanie, że nigdy nie utyskujesz na twoje położenie.
— Jabym miał utyskiwać! alboż ty go zemną nie podzielasz? A potém, czegóż to nam brakuje? Tylko rzeczy zbytkowych.
— Brakuje nam dostatku.
— Dalibóg, mój ojcze, ja tego nie uważam; nie jemy pulard z truflami, to prawda, ale jemy tyle ile nam potrzeba i to z dobrym apetytem, czego świadkiem jest ten próżny papier i szybkie zniknienie cztérofuntowego chleba. Suknie nasze są wytarte, ale ciepłe; izba nasza jest na piątém piętrze, ale mamy w niéj dostateczne schronienie; zarabiamy obadwaj w złym lub dobrym roku tysiąc sześćset do ośmiu set franków. Nie wielka to jest summa, aleśmy nikomu nic nie winni. Słuchaj, kochany ojcze, oby nam tylko Bóg gorszych nie zesłał czasów, ja nigdy narzekać nie będę.
— Nie mogę ci wypowiedziéć mój synu, ile mi przyjemności sprawiasz, zgadzając się na