Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jadł? wszakże możemy rozmawiać i jeść razem.
— Czy będę jadł, mój ojcze? ma się rozumiéć! Ja nie jadłem u table d’hôte jak inni podróżni, a to z powodu.... — dodał wesoło Ludwik klepiąc się po swéj pustéj kieszeni.
— Wierzaj mi, nie masz czego żałować, — odpowiedział starzec dzieląc szynkę na dwie nierówne części i podając większą z nich synowi, — te obiady w oberżach są drogie i nie wiele co warte!
Mówiąc to ukroił spory kawał chleba dla Ludwika i ojciec z synem zabrali się na dobre do swéj skromnéj wieczerzy, zakrapiając ją często wodą czystą z butelki, dowodząc tym sposobem obadwaj jak najlepszego apetytu.
Rozmowa ich szła nie przerwanie podczas jedzenia.
— Teraz, mój chłopcze, — opowiédz mi twoją podróż.
— Dalibóg, mój ojcze, podróż moja była taka jak wszystkie inne. Notaryjusz, mój pryncypał, dał mi projekta do kilku aktów, które miałem odczytać panu Ramon. Przeczytał je i rozważył, używszy na to nie małego czasu.... pięć długich dni! potém przebiegły jégomość