Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jest cóś niedobrego. Kiedy kto takie czyni ofiary dla biédnéj, staréj, okaleczały kobiéty, to pewnie nie robi tego dla miłości Bożéj.
— Nie, matko Lacombe, ale dla miłości pary ładnych oczów.
— Jakich ładnych oczów?
— Twojéj chrzestnéj córki, matko Lacombe, odpowiedział bezczelnie kommendant de la Mirandière. — Nie mam potrzeby obwijać tego w bawełnę.
Chora uczyniła poruszenie zadziwienia, nic nie odpowiedziała w piérwszéj chwili, a spojrzawszy przenikliwym okiem na niego, zapytała:
— Więc pan znasz Maryję?
— Byłem kilka razy za sprawunkiem bielizny u pani Jourdan, ponieważ ja bardzo lubię piękną bieliznę, dodał spoglądając z zadowoleniem na haftowany gors swój koszuli. — Często więc widywałem twoją chrzestną córkę w magazynie; znalazłem ją śliczną, zachwycającą, i....
— I przychodzisz ją kupić odemnie?
— Brawo! mamo Lacombe; jak widzę jesteś kobiétą domyślną i z głową; z jednego słówka domyślasz się wszystkiego. A więc takie są