uchylonemi nieco drzwiami i podsłuchała następującą rozmowę:
— Mój panie, — rzekła chora głosem opryskliwym, — pytałeś mnie czy się nazywam Lacombe, i czy jestem chrzestną matką Maryi Moreau; odpowiedziałam ci że tak jest. Teraz, czego pan chcesz odemnie? Wytłómacz się pan.
— Naprzód, moja kobiéto kochana....
— Nazywam się pani Lacombe!
— Do djabła! A więc, moja pani Lacombe, powtórzył nieznajomy z wyrazem szyderskiego poszanowania, — najprzód winienem ci powiedziéć kto jestem, potém powiém czego chcę.
— Słucham.
— Jestem kommendantem de la Mirandière i wskazując palcem na swoją nową wstążkę dodał: — Dawny wojskowy, jak pani widzisz dziesięć kampanii, sześć ran.
— Mało mnie to obchodzi. Cóż więcéj?
— Mam najpiękniejsze znajomości i stosunki w Paryżu, książęta, hrabiowie, margrabiowie...
— Co mnie tam do tego!
Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/72
Wygląd
Ta strona została przepisana.