Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

No, bądź zdrowa i miéj odwagę. I zacna kobiéta poszła daléj w swą drogę.
Maryja, wróciwszy zupełnie do przytomności, z większą jeszcze goryczą uczuła całą wielkość swego zmartwienia, do czego łączyła się jeszcze obawa złego przyjęcia od chrzestnéj matki, wtedy, kiedy biédna dziewica najwięcéj potrzebowała pociechy, albo przynajmniéj téj samotności, téj miłéj spokojności w któréj niekiedy boleść zamykać się zwykła.
Chąc złagodzić przykre wyrzuty, jakie to długie oddalenie sprowadzić na nią mogło i przypominając sobie ów apetyt na kurczę, o którém jéj chrzestna matka rano wspominała, Maryja sądziła, że uzyska przebaczenie za swoje wyjście, zadowalniając chęci choréj, i ufna w ową resztę jaka jéj jeszcze została z pięćdziesięciu soldów, pożyczonych na zastaw w lombardzie, weszła do traktyjerni, kupiła ćwiartkę kurczęcia, potém dwie bułeczki u piekarza i z temi nabytkami spiesznie wracała do domu.
Przed drzwiami domu, w którym Maryja mieszka, stał dosyć ładny kabryjolet, lecz ona nie zważała na to w piérwszéj chwili, spiesząc do odźwiernéj po klucz, który u niéj zostawiła.