Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/242

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tego, Ludwiku, lecz teraz, nie będę już ani żałowała, ani téż żadnego nie doznam wyrzutu jeżeli się jak najprędzéj pobierzemy. A jednak zdaje mi się, że mam serce równie drażliwe jak każdy inny.
— Tak, ale niewdzięczniejsze od każdego innego, — zawołała niespodzianie pani Lacombe swoim głosem zagniewanym, zrywając się nagle na swojém posłaniu. Potém, widząc zadziwienie malujące się na twarzy swéj chrzestnéj córki i Ludwika, dodała głosem szyderskim:
— Tak to, tak, myśleliście, że stara śpi i nie wstydziliście się wcale mówić o weselu. Ale ja wszystko słyszałam, tak, wszystko.
— Nie mówiliśmy nic takiego czegobyś pani słyszéć nie mogła, — odpowiedział Ludwik poważnie. — Tak Maryja jako i ja nie potrzebujemy odwoływać ani jednego słowa z tego cośmy tu przed chwilą mówili.
— O! bardzo temu wierzę... bo wy o sobie tylko myślicie.... Wam nic innego w głowie jak tylko to przeklęte małżeństwo... O mnie zaś tak myślicie... jak gdybym ja w trumnie już leżała... To téż ja nie chcę, ażeby...
— Przebacz pani, że ci przerwę, — rzekł